Po mało zachęcającym początku znajomości z marką The Body Shop stwierdziłam, że nie dam się zrazić i zakupiłam kolejny bestseller czyli masło, a właściwie trzy masła ...
Pierwsze o zapachu borówki amerykańskiej (wersja dla suchej skóry)
Po pierwsze cena - bez promocji 65 zł w promocji 33 zł za 200 ml.
Nie kupuję w regularnej cenie bo w moim odczuciu jest zbyt wygórowana. Owszem masła są fajne, ładnie pachną, dobrze nawilżają, zostawiają film na skórze zapobiegający wysuszeniu, nie kleją się i ogólnie są całkiem dobre.
Nie zmienia to jednak faktu, że 65 zł za masło do ciała to trochę za dużo. W tej cenie to powinno jeszcze sprzątać w mieszkaniu i obierać ziemniaki ;p. Zatem 33 zł to cena zdecydowanie lepsza dla tego masła.
Borówkowe spodobało mi się na tyle, że zakupiłam kolejne - tym razem maracuja zwana pasiflorą (lub na odwrót) do skóry normalnej i suchej. I tutaj już było trochę gorzej. Tzn. o ile właściwości praktycznie takie same jak borówkowego, o tyle zapach był ładny tylko w pudełku. Na mojej skórze z zapachu pasiflory robił się zapach pelargonii, co przy dość długim utrzymywaniu się na skórze trochę mnie irytowało.
Nie zrażona jednak, kiedy zobaczyłam kolejną promocje (a jest ich dość sporo) kupiłam swoje trzecie masełko.Tym razem papya do skóry normalnej. Jestem ciekawa czy będzie się chociaż trochę różniło od pozostałych dwóch (może ciut lżejsze skoro do skóry normalnej?) Na razie jeszcze nierozpakowane czeka na swoją kolej. Jakoś latem nie lubie się smarować.
Zużyte pudełka zaś wykorzystuje jako pudełka na nici czy kolczyki :)
P.S. Widzę, że jest coraz więcej Obserwatorek :) co bardzo mnie cieszy i pięknie Wam dziękuję :)
jak licznik dobije do magicznej setki na pewno zrobię rozdanie :)