Co jakiś czas mam różne makijażowe fazy - raz są to cienie, za chwilę rozświetlacze, obecnie róże :)
Jedyną fazą, która mi nie mija to pędzle. Wszelkiego rodzaju. Co jakiś czas stwierdzam, że mam już wszystkie, które potrzebuję, ale oczywiście nie powstrzymuje mnie to przed kupnem kolejnych. W końcu pędzli nigdy za mało :)
Skoro już jestem niepoprawną pędzloholiczką to niech chociaż wyjdzie z tego coś pożytecznego :)
Skoro już jestem niepoprawną pędzloholiczką to niech chociaż wyjdzie z tego coś pożytecznego :)
Nie przedłużając już więcej oto przed Wami porównanie pędzli do blendowania .... ta dam :)
1. Inglot 6SS - cena ok. 30 zł, wykonany z naturalnego włosia wiewiórki
Mam go już 3 lata i mogę stwierdzić, że to całkiem niezły pędzel. Dobrze trzyma kształt mimo upływu czasu, nie wypadają włoski, nic się nie zniszczyło. Wygląda praktycznie tak samo jak w dniu, w którym go kupiłam. Ma tylko jedno "ale". Nie jest to pędzel do blendowania. Jest zbyt duży i zbyt miękki. Nadaje się tylko do delikatnych kolorów bo ciemniejszych nie jest wstanie rozetrzeć. Używam go do korektora pod oczy i do pudrowania okolic pod oczami. Pomimo tego, że jako blender się nie sprawdził znalazłam mu inne zastosowanie i bardzo go lubię. Poza tym mam do niego sentyment bo był jednym z moich pierwszych pędzli w kolekcji.
2. Zoeva Soft Definer 227 - cena 4,2 jurków, wykonany z włosia koziego
Moim zdaniem jeden z bardziej udanych pędzli do blendowania. Sprężyste włosie, nie za miękkie ani nie za twarde świetnie pracuje zarówno przy jasnych makijażach jak i przy ciemnych. Mam zastrzeżenie tylko do tego że jest zbyt rozłożysty. Gdyby włosie było bardziej zbite byłby lepszy. Nie mniej jednak uważam go za bardzo dobrą alternatywę dla słynnej 217-stki z MAC. Minus - dostępność. Można go kupić tylko na stronie producenta www.zoeva-shop.de ale dla chcącego nic trudnego :)
3. MAC 217 - cena 95 zł (22,50$ + TAX) wykonany ze sztucznego włosia
Słynny pędzel, który prędzej czy później musiał trafić do mojej kolekcji. Zawsze mnie zastanawiał fenomen tego pędzla. Praktycznie wszystkie makijażowe Guru na YT ma go w swojej kolekcji.
Teraz już wiem dlaczego.
Gdybym miała wybrać tylko jeden pędzel do makijażu oka to z całej kolekcji wybrałabym właśnie ten. Jego kształ lekko płaski i owalny pozwala wykorzystać go nie tylko do blendowania ale i do nakładania cieni. I nie ma tu znaczenia czy będzie to cień prasowany, sypki czy w kremie albo musie. Perfekcyjnie podkreśla załamanie powieki. Praktycznie sam wszystko robi. Makijaż przy jego użyciu jest dziecinnie prosty. Po prostu kocham ten pędzel. Minus - dostępność (MAC ma salony tylko w Warszawie, w Krakowie i we Wrocławiu) no i cena. Nie mniej jednak nie żałuję żadnej złotówki, która na niego wydałam.
Teraz już wiem dlaczego.
Gdybym miała wybrać tylko jeden pędzel do makijażu oka to z całej kolekcji wybrałabym właśnie ten. Jego kształ lekko płaski i owalny pozwala wykorzystać go nie tylko do blendowania ale i do nakładania cieni. I nie ma tu znaczenia czy będzie to cień prasowany, sypki czy w kremie albo musie. Perfekcyjnie podkreśla załamanie powieki. Praktycznie sam wszystko robi. Makijaż przy jego użyciu jest dziecinnie prosty. Po prostu kocham ten pędzel. Minus - dostępność (MAC ma salony tylko w Warszawie, w Krakowie i we Wrocławiu) no i cena. Nie mniej jednak nie żałuję żadnej złotówki, która na niego wydałam.
4. Maestro 497 - cena 25 zł wykonany z włosia naturalnego (jakiego producent nie podaje, a przynajmniej ja nie znalazłam info).
To miała być polska odpowiedź na 217 z MAC. Czekałam na ten pędzel z niecierpliwością. Byłam tak bezkrytyczna, że zamówiłam od razu 2 sztuki. I w sumie nie wiem po co. Kolejny raz wyszło na to, że lepiej najpierw coś przetestować niż zakładać, że będzie super. O tym pędzlu mam jak najgorsze zdanie. Kształt nie wiadomo jaki, wg producenta miał być owalny - może trochę jest, ale jak dla mnie bardziej przypomina zużytą miotłę. Kiepskie włosie, dość drapiące. Właściwie nie robi nic do czego został zaprojektowany. Leży jeden z drugim nie używany. Chyba zacznę go używać do czyszczenia klawiatury bo na nic innego nie mam pomysłu. Do tego masakrycznie długa rączka, która jest totalnie nie praktyczna. Jak dla mnie strata kasy.
5. Revlon - pędzel bez nazwy, kupiony na allegro za jakieś 20 zł, włosie bliżej nie określone
Świetny pędzel do blendowania. Dzięki lekko szpiczastej końcówce świetnie nadaje się do podkreślania załamania. I w sumie głównie w tym celu go używam chociaż blendować też nim można. Moim zdaniem jeden z tych pędzli, którego zakupu na pewno nie będziecie żałować. Polecam gorąco.
I na koniec trochę więcej zdjęć
Pędzli nigdy za dużo - chciałaś powiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńJa z Inglota jestem bardzo zadowolona, ale faktycznie tylko do jasnych kolorów i gdy nie chcę ich bardzo stłamsic. Uwielbiam też Mac a obecnie testuję Maestro. Pędzli nigdy dośc!! :)
OdpowiedzUsuńmam 3 pedzle z Twojej kolekcji :). a Inglota uzywam przy rozcieraniu rozswietlacza pod lukiem brwiowym i cienia
OdpowiedzUsuńVioll dokładnie :)
OdpowiedzUsuńKrzykla - ja też lubię inglota :)
Świrruska - no muszę spróbować pod łuk - bo ja używam kocich języczków :)
z tych wszystkich mam zoevę :)) mam też z CS ale nie spełnia swojego zadania ;) a poza tym pędzle CS to były moje pierwsze pędzle do makijażu oczu, ale odkąd poznałam inne pędzle to te poszły w kąt bo mnie drapią ;)
OdpowiedzUsuńi też uważam, że pędzli nigdy nie za wiele :))