wtorek, 20 września 2011

Drapaki twarzowe

Czyli słów kilka o peelingach do twarzy, na punkcie których mam absolutnego hopla. Peeling to dla mnie podstawa pielęgnacji. Chociaż często słyszę od różnej maści kosmetyczek, że jeśli już to w moim przypadku powinnam używać peelingów enzymatycznych (ze względu na naczynka), i tak wiem swoje. Jeśli mam do wyboru peeling mechaniczny i enzymatyczny raczej na pewno wybiorę ten pierwszy.

Aktualnie mam na stanie 2 peelingi mechaniczne (ah ten projekt denko):  Nivea White Extra Cell Repair i Himalaya Herbals Walnut Scrub.

Na pierwszy ogień idzie Himalaya Herbals.
Kupiłam go w aptece internetowej Słonik, jednak obsługa i realizacja zamówienia była przeprowadzona w taki sposób, że raczej odradzam niż polecam zakupy w owej aptece. Zrobicie jak uważacie.
Wracając do tematu, niestety nie pamiętam ile kosztował, ale aktualnie mają na stronie 75 ml za 9 zł, ja mam 150 ml. Opakowanie standardowe, miękka plastikowa tuba, dzięki której łatwo dozować ilość produktu. Na twarz zużywam wielkość małego orzecha włoskiego, co przekłada się na bardzo dobrą wydajność produktu.
Co mówi producent:

Piling z dodatkiem orzecha włoskiego wyjątkowo skutecznie oczyszcza pory i usuwa zaskórniki oraz zanieczyszczenia, których nie usuwa codzienne mycie twarzy.Preparat delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka. Zawiera ekstrakt z jabłek - substancję kojąco-antyseptyczną i keratolityczną pomagającą w usuwaniu fragmentów martwego naskórka. Granulat z łupin orzecha włoskiego ściera zanieczyszczenia, usuwa zaskórniki. Olej z kiełków pszenicy jest bogatym źródłem witaminy E. Naturalne składniki zawarte w peelingu oczyszczają, odżywiają i nawilżają skórę, powodując, że staje się gładka i świeża.

Na pewno usuwa zanieczyszczenia, złuszcza martwy naskórek, a po użyciu twarz jest miękka i nawilżona. Tu się wszystko zgadza. Natomiast nie usuwa zaskórników (chyba musiałabym papierem ściernym zetrzeć skórę, żeby usunąć zaskórniki), producenta trochę poniosła fantazja. Może i owszem są mniej widoczne, ale na pewno są. 
Zresztą jeszcze nie spotkałam peelingu, który usuwałby zaskórniki i w takie bajki nie wierzę. Konsystencja dość zwarta z widocznymi i dość sporymi drobinkami. Moim zdaniem pachnie jak Aqua Mirabilis z Lusha, bardzo lubię ten zapach.
Zatem jeśli nie oczekujesz, że zaskórniki będą się zachowywać po tym peelingu niczym Hudini na swoim pokazie, to jest to produkt wart wypróbowania, zwłaszcza że cena jest bardzo przystępna. Minus za dostępność, niestety nie widziałam tych kosmetyków w żadnej drogerii w mojej okolicy.

Skład dla zainteresowanych
Drugi to Nivea White Extra Cell Repair
Przyleciał do mnie jako prezent od koleżanki z azjatyckich wojaży. Jest niedostępny w Polsce bo to produkt na rynek azjatycki, tam gdzie biała skóra jest w cenie :) Opakowanie podobnie jak Himalaya - plastikowa tuba. Wielkość 100 g.
Wg producenta ma pomóc w walce z przetłuszczającą się skórą, rozjaśnić przebarwienia i generalnie rozświetlić skóre, a mikrogranulki peelingujące mają złuszczać naskórek jednocześnie nie pozbawiając skóry jej naturalnej równowagi.
W przypadku mojej mieszanej cery i lekko błyszczącej się strefy T (a właściwie głównie czoła) nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów. Myślę, że przy skórze tłustej też by raczej nie podziałał. Więc walkę z przetłuszczającą się skórą możemy włożyć między bajki.
Czy rozjaśnia przebarwienia? Powiem tak, generalnie rozświetla skórę, nie wiem jak, ale rozświetla. Przez to przebarwienia wydają się rozjaśnione, ale jest to efekt raczej krótkotrwały i regularne stosowanie nic tu nie pomaga. Drobinki są niewidoczne i bardzo drobne,  świetnie radzą sobie z martwym naskórkiem. Do tego jest bardzo wydajny za co należy się plus. Mam go już trochę czasu a dopiero zużyłam połowę.
Minus, jeden ale ogromny - dostępność. Jak wspominałam jest to produkt dedykowany na rynek azjatycki, więc zostaje nam tylko ebay.

Jak tylko zużyję te dwa kupię sobie peeling z wit. C z The Body Shop - miałam próbkę i byłam zachwycona. Niestety cena nie była już tak zachęcająca - bo 65 zł za bodajże 75 ml to nie jest mało.

Skład



Po lewej Himalaya po prawiej Nivea

2 komentarze:

  1. Peeling Himalaya mocno mnie zainteresował - zwłaszcza przez to porównanie do AM z Lusha, lubię tę kostkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny jest i bardzo go lubię :) i zapach miodzio :) spróbuj jak masz okazję :)

    OdpowiedzUsuń